Uwielbiam czytać. Nie znaczy to, że mam na to masę czasu. Od narodzin córeczki nie przeczytałam absolutnie niczego, co wychodziłoby poza literaturę dla dzieci. Jednak czytanie było od zawsze jednym z moich ulubionych zajęć. Oczywiście też biegałam z dziećmi koło domu, robiłam fikołki na trzepakach, a sport był ważną częścią mojego życia. W moje państwowej szkole podstawowej miałam wspaniałą bibliotekę. Pamiętam, że spotykali się tam wszyscy uczniowie. Zarówno prymusi, jak i szkolni chuligani. Starsi i młodsi. Wtedy bardzo dużo czytałam i to już od pierwszej klasy. Co chwilę wymieniałam zapełnione wypożyczonymi pozycjami karty biblioteczne, mimo że byłam raczej ścisłym umysłem i dla mnie to matematyka była królowa nauk. Do tej pory nie wiem, jak mogłam czytać tyle książek i kiedy miałam na to czas, ale na pewno wynikało to ze sposobu wychowania mnie przez moja mamę. Może dlatego od pierwszych dni życia czytam dzieciom. I to dosłownie. Córeczka „czytała” ze mnę swoją pierwszą książkę już w szpitalu po porodzie, bo nie doczytałam na czas „Najszczęśliwsze niemowlę w okolicy” Harvey’a Karp’a. Braciszek nie miał lżej, bo od razu po narodzinach musiał słuchać pozycji dla półtorarocznej siostrzyczki. Teraz sami wybierają sobie książki, które chcą czytać, a ja ciągle doszukuję się nowych cudownych wydań.
I tak jest z dwiema książkami, które chciałabym dzisiaj opisać, a które są jednymi z ulubionych mojego dwuletniego synka: „A królik słuchał” Cori Doerrfeld oraz „Czy mogę się przytulić? Eoin McLaughlin i Polly Dunbar. Obydwie pozycje opublikowało wydawnictwo Mamania kolejne, którego wydania mogę kupować w ciemno.
- Katarzyna Nagraba
- Literatura dla dzieci
- Odsłony: 1513