To miał być inny wpis. Zaplanowałam recenzję świetnych książek, bo literatura do polecenia zajmuje mi pół pokoju;) Niestety życie zweryfikowało plany, a w zasadzie zweryfikowały je dzieci;)
Często znajomi pytają mnie skąd biorą się we mnie takie pokłady cierpliwości. Jak to jest, że z dziećmi ciągle rozmawiam i nie brak mi sił. Jak to jest, że zwykle chodzę zadowolona i uśmiechnięta, mimo że ta dwójka maluszków potrafi dać nieźle w kość i ma dosyć żywiołowy temperament. Otóż rozwiązanie jest dosyć proste. Mimo że rad mam kilka to jedna jest podstawowa. Należy wszystko robić spontanicznie, przyjmować życie, jakim jest i... nie robić żadnych planów. Inaczej można zwariować;)
Często koleżanki pytają się mnie, jakie zajęcia mogłyby zaproponować swoim rocznym dzieciom. Oferta jest bardzo bogata także trudno wybrać określony kierunek szczególnie, gdy niemowlę to nasze pierwsze dziecko. Z jednej strony nie chcemy go przecież przebodźcować. Nadmierna stymulacja nie jest wskazana, ale czy to znaczy, że młode mamy powinny zostać z dzieckiem w domu do 3 roku życia i najlepiej wozić je na spacer do lasu bądź parku (lub zlecić takie zadanie babci/opiekunce), a w czasie drzemki gotować, sprzątać i prać? Otóż nie, nie musimy zamykać się w domu, żeby realizować cele harmonijnego i niezaburzonego rozwoju dziecka przy zachowaniu jego koniecznego wyciszenia i zapewnieniu wypoczynku. Dobrze dobrane zajęcia zadbają o wszystkie poznawcze potrzeby naszego dziecka a jednocześnie nie sprawią, że będzie ono nadmiernie pobudzone.
Jestem mamą dwójki dzieci, które dzieli zaledwie 20 miesięcy różnicy. To jak mała była córeczka, gdy dołączył do nas synek, dostrzegłam dopiero, gdy on skończył 20 miesięcy. Mimo że od początku chciałam mieć więcej niż jedno dziecko, chyba nie do końca zdawałam sobie sprawę, jak wiele wyzwań czeka mnie w związku z podjęciem decyzji o drugim maleństwu. Na szczęście udało nam się zbudować silną i wartościową relację między córeczką i synkiem. Znają się zaledwie 2 lata i 3 miesiące, (dla niego to całe życie, dla niej więcej niż połowa), ale już widać, że dobrze się rozumieją. Gdy się nie widzą tęsknią za sobą, myślą o sobie. Kiedy coś znajdą (np. kamyczek) lub coś dostaną (np. naklejkę) zwykle pamiętają by zabrać skarb także dla rodzeństwa. Cieszę się, że reagują na swoje potrzeby i gdy jedno płacze, drugie wie, że trzeba przytulić i pocieszyć, zapytać co się stało. Wiem, że dużo czerpią z nas, wzorując się na naszych reakcjach na różne zachowania. Oczywiście czasami zdarza się, że jednocześnie chcą się bawić jedną, taką samą zabawką, która do tej pory leżała niezauważona w kącie i czekała na czasy świetności. Zdarza się też, że jedno nie zrozumie zachowania i reakcji drugiego. Jednak w większości przypadków muszę przyznać, że jestem szczęściarą i udało nam się stworzyć pozytywną relację między naszymi dziećmi, przynajmniej na początku ich wspólnej drogi. Wymagało to od początku dużo pracy i zaangażowania z mojej strony (a także ze strony męża, którego wdrażałam w przyjęte założenia, a on grzecznie podążał wyznając takie same zasady;)). Chciałabym się podzielić z Wami tym, jak przygotowałam naszą córeczkę na pojawienie się braciszka i pokazać, ja sobie radzimy sobie do tej pory, bazując na moim 3 letnim doświadczeniu. Oczywiście nie jestem wyrocznią, a przedstawione aspekty są jedynie prezentacją mojego podejścia. Pamiętajcie proszę, że nie uważam, iż jest to jedyne słuszne postępowanie. Liczę na to, że może mój wpis zainspiruje Was do wdrożenia lub stanowczego odrzucenia jakiegoś rozwiązania.